Przyznam się, że długo broniłam się przed protezą zębową, która wydawała mi się ostatecznością. Jak to ja, w sile wieku, mam nosić protezę jak jakaś stara babcia?
Chodziłam po gabinetach dentystycznych i leczyłam moje zmarnowane zęby. Żeby tylko nie musieć się ich pozbywać. Ta walka jednak nie była wyrównana, nie miałam szans. W końcu się poddałam, usunęłam wszystkie chore zęby i zdecydowałam się na leczenie protetyczne.
Na pierwszej wizycie pan doktor wraz z panią technik zrobili wyciski, czyli można powiedzieć ,,zebrali ze mnie miarę”. Polega to na włożeniu do buzi czegoś na kształt dużej łyżki wypełnionej miękką masą i zrobieniu w tej masie odcisku podniebienia, łuków zębowych i dna jamy ustnej. Przygotowywanie wycisków trwało kilka, może kilkanaście minut. Nie było to zbyt przyjemne, ale nie było też bolesne. Wytłumaczono mi, że na podstawie wycisków przygotowuje się protezę dopasowaną do anatomii konkretnego pacjenta. Na kolejnym spotkaniu dostałam swoją protezę. Gdy ją założyłam byłam zachwycona. Już dawno mój uśmiech nie wyglądał tak pięknie. To było uczucie jak po wyjściu od fryzjera, makijażystki i stylistki jednocześnie. +100 do pewności siebie. Tego dnia pomyślałam, że to była świetna decyzja i że byłam głupia zwlekając z nią tak długo.
Żeby nie było zbyt pięknie – pierwsze dni nie były idealne. Bolało mnie pół twarzy, śliniłam się, miałam odruch wymiotny i ciągłe uczucie ucisku. Mój entuzjazm nieco ostygł, jednak chęć zmiany na lepsze pozostała. Odbyłam kilka wizyt korekcyjnych, po każdej było coraz lepiej. Pewne elementy protezy jednak wciąż drażniły błonę śluzową policzków. Miałam małe, choć dokuczliwe ranki. Z tym problemem na szczęście pomagał mi uporać się Anaftin ® Płyn do płukania jamy ustnej. Spożywanie posiłków także przysparzało pewnych kłopotów. Zazwyczaj jadałam w pośpiechu. Z protezą w buzi trzeba jeść powoli i odgryzać małe kęsy bocznymi zębami. Ponadto drobinki pokarmu dostawały się pod protezę, co niesamowicie mnie na początku irytowało. Tu z pomocą na szczęście przyszedł klej do protez. Kolejne wyzwanie – nauka mówienia. Sepleniłam jakbym miała w buzi trzy łyżki makaronu. W zaleceniach od lekarza wyczytałam, że dobrym sposobem na wyraźną mowę jak czytanie na głos. Żeby połączyć pożyteczne z przyjemnym, kupiłam nową książkę mojego ulubionego autora. Z zapartym tchem połykałam kolejne strony, by już po kilku rozdziałach zorientować się, że moja mowa jest całkiem wyraźna. Pani technik kilkukrotnie zwróciła mi uwagę na to, jak ważna jest prawidłowa higiena zarówno jamy ustnej, jak i protezy. Musiałam do mojej wieczornej rutyny wprowadzić czyszczenie protezy szczoteczką, ciepłą wodą i szarym mydłem. Staram się także raz na jakiś czas odkażać moją protezę specjalnym płynem, aby nie osiedlały się na niej bakterie i grzyby. Wszystko po to, by jak najdłużej mi służyła.
W tym tygodniu mija rok, odkąd zaczęłam nosić protezę zębową. Tak jak już wspomniałam wyżej, nie warto było tak się bronić przed wizytą w poradni protetyki stomatologicznej. Początki były ciężkie – zgadza się. Jednak do wszystkiego można się przyzwyczaić. Ja, nie dość że się przyzwyczaiłam, to nie wyobrażam sobie teraz życia bez protezy. Nie wstydzę się tego, cieszę się że zatroszczyłam się o swoje zdrowie i swój estetyczny wygląd. Czuje się zadbana i pewna siebie. Jeżeli masz podobne wątpliwości co ja rok temu, nie zastanawiaj się. Twoje zdrowie i dobre samopoczucie jest w Twoich rękach!