Suplementy, kroplówki witaminowe, superżywność – jest wiele sposobów na to, żeby dostarczyć organizmowi ważnych związków odżywczych. Ale czy zawsze warto się do nich uciekać? A może czasami wystarcza zbilansowana dieta?
Problem z suplementacją diety polega na tym, że brakuje wiarygodnych badań naukowych nad poszczególnymi suplementami. Nie podlegają one kontroli tak ścisłej, jak leki, dlatego ich dostępność jest większa, ceny niższe, a sieć dystrybucji o wiele bardziej rozległa. I można mieć pewność, że przynajmniej część suplementów nie spełnia wysokich norm jakościowych i z różnych powodów nie przyczyni się do poprawy stanu zdrowia. Lekarze zresztą twierdzą, że ten problem dotyczy nie tylko tanich syntetycznych suplementów, ale także większości preparatów znanych marek, ale nie dlatego, że suplementy są złe i nieprzydatne, tylko dlatego, że sposób ich przyjmowania nie przystaje do potrzeb.
Na początek może warto wyjaśnić sobie jedno: niezależnie od tego, co twierdzą specjaliści od marketingu, nie jest prawdą, że 90% populacji jest zakwaszone, a ponad 95% ma którąś awitaminozę. Wszystkie statystyki należy wielokrotnie podzielić, żeby zbliżyć się do prawdy, ale tak – są osoby, którym podstawowa dieta nie wystarcza do zaspokojenia zapotrzebowania na pewne związki odżywcze: witaminy, minerały, błonnik itd. W takich przypadkach są możliwe dwie drogi postępowania. Zawsze powinno się zaczynać od racjonalizacji diety, a dopiero później sięgać po suplementy.
Obecnie dostępność różnorodnych produktów spożywczych jest tak duża, że w zasadzie nie występują już awitaminozy sezonowe, które dawniej wiązano ze zmniejszeniem dostępności warzyw i świeżych owoców. Można więc dość swobodnie przystosować dietę do pory roku, nie rujnując przy tym domowego budżetu. Czasem może się to jednak okazać niemożliwe: w trakcie toczących się procesów chorobowych, co zaburza zdolność wchłaniania niektórych związków, na wybranych dietach leczniczych, w wielu przypadkach w czasie diet redukcyjnych, a nawet w sytuacji braku pieniędzy na wprowadzenie do jadłospisu bardziej kosztownych produktów o dużym zróżnicowaniu odżywczym. Do suplementacji można się też odwołać chwilowo, kiedy na przykład w podróży albo przy realizacji szczególnie ważnych projektów dieta wyjątkowo przestaje być zbilansowana.
Co warto zauważyć – wskazaniami do suplementacji w większości przypadków nie jest wysoka aktywność fizyczna czy intelektualna. Takie stale podwyższone zapotrzebowanie na wybrane związki trzeba pokrywać dietą, a nie suplementami. Czy więc suplementy diety to zło? Nie, w żadnym wypadku! Zażywamy przecież witaminę C w dużych dawkach w czasie choroby i nic nie stoi na przeszkodzie, aby mizerne „leki” zapewniające pokrycie zwiększonego zapotrzebowania nawet nie w 10%, zastąpić zdecydowanie wydajniejszymi, ale i droższymi suplementami. Z drugiej jednak strony, to nie działa w ten sposób, że po łyknięciu paru tabletek magicznego suplementu na regenerację wątroby można zażerać się golonką i zapić to wielką ilością alkoholu.
Suplementy najczęściej stosować należy jako terapię uzupełniającą w stanach chorobowych, ale za to rozumianych bardzo szeroko: przy złamaniach kości, osłabieniu odpowiedzi odpornościowej, chorobach skóry, biegunce, przy nadciśnieniu – do każdej z tych jednostek chorobowych można dopasować bardzo dobre suplementy, ale w tym przypadku ich zażycie też nie powinno być jednostronną decyzją pacjenta, tylko musi być skonsultowane z lekarzem. Chodzi o to, aby nie obciążać organizmu dużą ilością ksenobiotyku, kiedy nie jest to potrzebne.
Odrębną kategorią suplementów są suplementy na urodę: głównie witaminy A, E, kwas hialuronowy i kolagen. Tutaj wystarczy tylko jedno zdanie wyjaśnienia: wszystkie te związki po strawieniu zostaną wchłonięte do krwi i organizm sam zadecyduje, gdzie je wyłapać i zużyć. Wbrew reklamom nie ma więc możliwości przyjęcia kolagenu, który ujędrni skórę, bo ten sam kolagen może być potrzebny do rekonstrukcji naciągniętego lub naderwanego ścięgna, do odbudowy tkanki łącznej albo warstwy podstawnej nabłonka jelita. Skóra będzie zapewne obsłużona na końcu. Z kwasem hialuronowym jest podobnie, a witaminy A i E najczęściej tylko obciążą wątrobę, gdzie są magazynowane, bo okaże się, że chwilowo zapotrzebowanie wcale nie jest większe, więc organizm zadecyduje, że na razie powstaną tylko zapasy.
Suplementacja może więc ratować albo przynajmniej pomagać pacjentom w wielu różnych przypadkach, ale nie jest magicznym sposobem zatrzymywania czasu, ani tym bardziej zamiennikiem zróżnicowanej diety. Można z niej korzystać, ale, aby nie zaszkodziła, trzeba to robić z głową.
O witaminie C w dużych dawkach i kroplówkach witaminowych dowiesz się więcej na stronie Kliniki Witaminowej RegenClinic.pl